Recenzja filmu

Dziwny świat (2022)
Don Hall
Szymon Waćkowski
Jake Gyllenhaal
Dennis Quaid

Ahoj, przygodo!

Disnejowscy moralizatorzy wiedzą, że więzy krwi nie wykluczają iskier z domowego ogniska. Uczą empatii i wsłuchiwania się w potrzeby drugiego człowieka, niebaczni na kolor jego skóry czy sercowe
Ćwierć wieku minęło, odkąd Klanowie próbowali wykuć ścieżkę przez góry otaczające niewielką Awalonię. Co jest po ich drugiej stronie, nikt się wówczas nie dowiedział. Sprzeczka między stojącym na czele wyprawy krzepkim zawadiaką Jaegerem a jego mniej spragnionym podbojów synem Oskardem zakończyła się zaginięciem pierwszego wśród śnieżnych zawieruch. Drugi powrócił w chwale. Zamiast sięgać po szczyty, Oskard spojrzał na to, co pod nogami. Odkryta przez niego pando, brukselkopodobna roślina o iskrzących właściwościach, zapewniła ludzkości energię na pokolenia, a jego samego uczyniła pierwszym farmerem, przemysłowym rewolucjonistą, sprawcą gospodarczej prosperity. Dziś dba o uprawy i stoi na czele kochającej się rodziny; postawiono mu nawet pomnik. Sielanka? Raczej dobre złego początki. Gdy okaże się, że pando zagraża tajemnicza infekcja, nasz bohater da się namówić na jeszcze jedną wycieczkę – dziwnym trafem z barwną rodzinką jako pasażerami. Kierunek? Ku wnętrzu globu, ku nierówno bijącemu sercu planety. Katastrofę trzeba przecież zatrzymać!



W fantastycznym "Dziwnym świecie" metafora odchodzącego w przeszłość pokolenia kolonizatorów, nadchodzących po nich pionierów węgla i pary oraz zdolnego pogodzić tamtych wrażliwszego pokolenia Z, stanowi lekcję zapełniania międzypokoleniowych przepaści, radzenia sobie z niewygodnym dziedzictwem przodków i godzenia priorytetów zależnych od metryki. Disnejowscy moralizatorzy wiedzą, że więzy krwi nie wykluczają iskier z domowego ogniska. Uczą empatii i wsłuchiwania się w potrzeby drugiego człowieka, niebaczni na kolor jego skóry czy sercowe upodobania. Z większą oryginalnością i przekorą uczą nas także międzygatunkowego dialogu, z troską i fascynacją prezentując animowany ekosystem i drzemiące w nim siły, które należy próbować zrozumieć, bo wcale nie wiadomo, jak długo będą nam jeszcze służyć.

Aktualnym, choć rutynowo sprzedawanym wartościom daleko do narracyjnej dzikości podobnej w przesłaniu bajki dla całej rodziny – "Mitchellowie kontra maszyny". "Dziwny świat" nie wywołuje także emocji rodem z najlepszych Pixarów ostatnich lat, lecz wizualna pomysłowość i pieruńsko wysoki poziom wykonania spłacają dług aż nadto. Bo chociaż morały w dalekich od błyskotliwego dowcipu dialogach czasem opóźniają tempo, to przygoda zapełnia tu pierwszy plan. A za przygodą idzie niepowtarzalne widowisko.

   

Don Hall na fotelu reżysera i odpowiadający za scenariusz Qui Nguyen, autorzy niedawnej "Rai i ostatniego smoka", sięgają do uniwersów zasilających ich dziecięcą wyobraźnię. Zdumiewają nasze oczy, nostalgicznie głaszczą serca, wyzywając nas na pojedynek popkulturowych skojarzeń. Sci-fi z połowy minionego wieku w rodzaju "Fantastycznej przygody" Fleischera, filmy o King Kongu, Cameronowskie "Otchłań" i "Avatar", "Atlantyda: Zaginiony ląd" z tej samej disnejowskiej stajni, rzecz jasna "Podróż do wnętrza Ziemi", a także literackie klasyki Verne'a, Wellsa i Conana Doyle'a sumują się w jeden z najciekawszych animowanych światów, jakie mieliśmy okazję widzieć na dużym ekranie. Najpierw dostajemy miniaturkę o odkrywcach-dżentelmenach, następnie podziwiamy steampunkową społeczność w rządzącej się własnymi zasadami krainie. W naszych snach zapiszą się jednak halucynogenne podziemia, do których docierają bohaterowie. Wówczas pozbawione prostych linii kształty, fluorescencyjna kolorystyka, "pogrzybkowe" tekstury, drapieżność flory i roślinność fauny sprawiają, że trudno tu czemukolwiek zaufać. Pływające w powietrzu naleśniki? Wściekle różowe pterodaktyle? Pożerające wszystko macki? To pikuś, gdy patrzysz na nie ze skały, która okazuje się nogami, a za przewodnika służy ci gadający glut.


Nie dziwmy się zatem, że w tej – jak powiedzą złośliwi – lewicowo poprawnej krainie różnice tożsamościowe i etniczne bohaterów nie są tematyzowane, a uprzedzenia nie istnieją. Trudno zawracać sobie nimi głowę, gdy świat kusi i fascynuje znacznie większymi dziwowiskami. Disney od zawsze lubował się w konkretnej ideologii, nieraz korzystał z narzędzi propagandy. Nigdy nie był niewinny. To raczej my nie chcieliśmy lub nie potrafiliśmy tego dostrzec. Dzisiaj wielka korporacja podziela wartości kulturowej lewicy, walczy o równouprawnienie i dba o reprezentację mniejszości. Można się na to zżymać, można się z tego cieszyć, nie sposób jednak nie docenić strategii, w której karmiona grubą kasą artystyczna forma służy nie tylko za opakowanie, ale i za komunikat. Wizualne atrakcje każą otworzyć oczy i głowę. Świat bywa dziwny, lecz dzięki temu bywa też ciekawy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones